Maraton świątecznego łakomstwa otwiera wielkanocne śniadanie całym swoim smakowym bogactwem: żurek, barszcz biały i wszelkie wariacje na temat jajek są równie smaczne co kaloryczne. Drugi dzień świąt to już prawdziwa celebracja tradycyjnych smakołyków, trwająca od rana do wieczóra i to zazwyczaj w rozmiarze XXL.
Symboliczna porcja? Skądże! Tłumaczymy sobie, że święta są raz w roku, a już w styczniu zaczniemy przecież kolejny raz wielką akcję odchudzania, zatem jeszcze jeden kawałek piernika nie zaszkodzi… Efekt? 26 grudnia jest nam słabo, a 27… boimy się wejść na wagę.
Jak tym razem nie doprowadzić się do przykrego stanu przejedzenia, ale jednocześnie spróbować wszystkiego, co tak uwielbiamy konsumować? Skorzystaj z trików modelek, które podczas świąt muszą się kontrolować jak nikt inny!
Podstawową zasadą świątecznego uzdrawiania (i okrajania) menu jest picie większych niż zwykle ilości wody. Pamiętaj o konieczności właściwego, obfitego nawadniania organizmu szczególnie, jeśli zamierzasz raczyć się czerwonym winem i to w ilościach liczonych nie na kieliszki, a na butelki.
Woda (niegazowana, w temperaturze pokojowej, np. z orzeźwiającym plasterkiem zielonego ogórka) nie tylko wypełnia żołądek, sprawiając, że ostatecznie jesz mniej, ale także poprawia przemianę materii i odprowadzenie toksyn z przytłoczonego ciężkostrawnym jedzeniem organizmu. Dzięki niej następnego dnia będziesz czuła się lekko, a cera nie spłata ci figla w postaci uprzykrzającego święta wyprysku.
Pamiętaj! Nie daj się nabrać owocowym napojom, szczególnie tym gazowanym, i kolorowym drinkom ze słodkich alkoholi, które mamią uczucie pragnienia, tak naprawdę nie dając nic poza (często wątpliwym) smakiem. >>>
12