fot. VOGUE Japan, wrzesień 2013
Nadchodzący sezon zapowiada się bardzo ekscytująco! Najpierw dreszczyk emocji w stylu filmów Hitchcocka opanował wybiegi fw 2013/14, a teraz z pewną dozą niepokoju wkrada się na karty pierwszych jesiennych numerów topowych magazynów.
Dzisiaj bierzemy na celownik (dosłownie!) inspirowaną retro klimatem dreszczowców sesję z cyklu beauty, która co prawda ukazała się we wrześniowym VOGUE Japan, ale jej mocne kolory, przejmujące zoomy i uwielbienie kobiecych dłoni są tak charakterystyczne dla włoskiego VOGUE’a, że naprawdę łatwo o pomyłkę.
Za obiektywem stoi jednak nie kochany przez Francę Sozzani Miles Aldridge (naszym zdaniem mistrz zdjęć silnie kojarzonych z futuryzmem lat 60.), a londyńsko-nowojorska fotografka Lacey, która zaczynała jako asystentka i prawa ręka ikonicznego Tima Walkera, by dzisiaj na stałe niemal współpracować z Anną Dello Russo i japońskim VOGUE’iem. Przed jej obiektywem pozuje tym razem klasyczna piękność Patricia van der Vliet, z elegancją właściwą tylko dla epoki maszynopisania prezentująca najgorętsze beauty trendy nowego sezonu.
Obowiązkowy makijaż? Perfekcyjne kocie oko, wachlarz trzepoczących rzęs i tęczowa nuta w rodzaju słodkiego różu albo pastelowej limonki na powiekach. Nie bez znaczenia pozostaje mani – numer popisowy każdej stenotypistki! Długie, migdałowie i lekko zaostrzone na końcach paznokcie mogą mieć albo kolor czerwonego wina, albo klasyczny odcień taupe, czyli rozbielonego brązu z nutką intrygującej szarości.
Do tego wystarczy szal luźno zarzucony na głowę, oversajzowy płaszcz z alpaki i piękna torba, i jesteś gotowa na wielkie wyjście. Miej się tylko na baczności, bo w takim stroju nigdzie nie przejdziesz niezauważona!