Frida Aasen
Zdjęcia bez makijażu, Photoshopa i profesjonalnego obiektywu nie są wcale w świecie mody taką rzadkością, na co mogłyby wskazywać idealnie wygładzone twarze na okładkach VOGUE’ów czy do granic możliwości odchudzone ciała w katalogach bikini.
Oldschoolowy Polaroid, który w ciągu ostatnich dwóch lat stał się koniecznym dodatkiem wszystkich aspirujących fashionistek, w rękach casting directorów dzierżony jest od końca dekady 90s. Dlaczego? Polaroidowy system archiwizacji, mimo że przestarzały w czasach intensywnej obróbki komputerowej i laserowych wydruków, gwarantuje wiarygodność, bo prezentuje ludzkie twarze dokładnie takimi jakie są – z ich największymi zaletami i niedoskonałościami. Nic więc dziwnego, że scouci, body hunterzy i agenci zaczęli go masowo używać do robienia pierwszych testowych zdjęć debiutującym ślicznotkom, by wydobyć najbardziej charakterystyczne cechy ich urody.
Polaroidy towarzyszą modelkom również na kolejnych etapach kariery – nawet topowe dziewczyny regularnie pozują do zdjęć w wersji sauté, by agencja mogła kontrolować, czy ich cera nadal tryska zdrowym blaskiem, a figura prezentuje się wystarczająco smukło. Później polaroidy (najczęściej w formie czteroczęściowej kompozytki z ujęciami twarzy oraz sylwetki) są przekazywane klientom, co bardzo ułatwia pracę casting directorów podczas castingów do sesji czy fashion weeków.
U nas nowa porcja polardoiów z bloga międzynarodowej agencji WOMEN reprezentującej takie sławy jak Kasia Struss, Natasha Poly, Julia Stegner czy Isabeli Fontana. Przed obiektywem agencyjnego fotografa, w swoim codziennym, supernaturalnym wydaniu, pozują zarówno wschodzące gwiazdy, jak i topowe modelki. Wszystkie wyglądają cudownie!
zdjęcia: womenmanagement.blogspot.com